Witajcie,
...tak dawno mnie tu nie było, dużo się działo, ale nie czas i nie miejsce by się nad tym rozwodzić..
Wiele razy chciałam napisać, ale.. no właśnie zawsze pojawiało się jakieś "ale".. -nawet dziś.
Teraz kiedy w mroku, o dziwo za oknem ustał gwar wielkiego miasta, ja grzecznie zamierzałam położyć się spać przed kolejnym pracowitym dniem i ranną pobudką- zdecydowanie za wcześnie dzwoni ten budzik!
Kiedy zamknęłam oczy i usiłowałam pogrążyć się w śnie pojawiła się ogromna chęć twórcza ... ależ ile to zachodu z włączeniem komputera, zgraniem zdjęć, pisaniem edytowaniem... A noc taka krótka- gdzie sen?
Jednak żyjemy w czasach gdzie technologia górą- tworze post na smartfonie zobaczymy co wyjdzie..
Dość wywodów- czas na look!
Parę godzin temu dodałam na instagram i fecebooka "elarteelamoda" zdjęcie gdzie główną rolę gra kobaltowa sukienka maxi...
- uwielbiam ją w każdej wersji i eleganckiej i casualowej i totalnie lumpiarskiej..
Zadziwiają i zarazem cieszą pochlebne komentarze na jej widok.. że na czerwony dywan by się nadała, że jaka ona elegancka, wdzięczna i gustowna, nawet że jak zdarta z Księżniczki Leili.. dla mnie osobiście w połączeniu z sandałami "rzymkami" to jakby może zabrana Helenie Trojańskiej z garderoby...
Podstawą jest to, że czuję się w niej mega wygodnie, że w różnych zestawieniach robi wrażenie i sprawdza się na różne okazje, a najfajniejsze jest to, że jest całkiem przypadkiem znaleziona dawno temu na jakiejś totalnej wyprzedaży w H&M, kupiona za całe 20zł, w dodatku w pierwotnym rozmiarze XL... - i nawet mimo większego o parę rozmiaru nie mogłam się jej oprzeć i zaryzykowałam przeróbkę u krawcowej... i co jak co ale się opłacało... :)
chyba..?
W czeluściach zbiorowych znalazłam set z kochaną maxi w wersji lumpiasto-casualowej... maxi w połączeniu z tenisówkami i 'staruszką'- kurtką dżinsową, z którą ciężko mi się rozstać i męczę ją co sezon, bo tak jestem do niej przywiązana i do wszystkiego mi pasuje..
..........a tymczasem w piękny majowy dzień, na łonie natury, u znajomych na grillu:
miłego moi Drodzy...